niedziela, 30 sierpnia 2015

Louis|Rozdział 2





Rozdział 2
-Wybieram światło
Louis otworzył oczy. Rozejrzał się i doszedł do wniosku, że to nie jego pokój. Ten był niebieski, było tu dużo samochodów i ogólnie to był typowy chłopięcy pokoik.
- Obudziłeś się- rozległ się głos. Louis obejrzał się do tyłu. Koło jego łóżka sąsiadowało kolejne, a  na nim siedział chłopiec o blond włosach.
- Kim jesteś?- zapytał szatyn. Blondyn uśmiechnął się i wyciągnął dłoń ku Tomlinson’owi.
- Niall Horan- przedstawił się. Louis chwycił jego dłoń i potrząsnął.
- Louis Tomlinson. Gdzie ja jestem, Niall?- chłopiec roześmiał się i położył się na swoim łóżku.
- W lepszym miejscu- powiedział radośnie. Louis starał się przypomnieć co ostatnio się wydarzyło. Pobudka, kradzież, komisariat, dom, skatowanie.
- Czy to niebo?- Niall pokręcił głową.
- Owszem, jesteśmy aniołami, ale musimy służyć tu, na ziemi.- Louis otworzył szerzej oczy.
- Kłamiesz. Przecież to tylko bajeczki dla dzieci- blondyn westchnął i przeskoczył na łóżko szatyna.
- Powiem ci coś, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz- wyszeptał.
- Obiecuję- oznajmił Louis z ręką na sercu. Niall na wszelką pewność rozejrzał się po pokoju czy aby na pewno są sami.
- Niektórzy po śmierci dostają drugą szansę. Muszą wybrać jakąś stronę. My wybraliśmy światło. Znaleźli się tacy co wybrali ciemność. Przez najbliższe lata będziemy tutaj pomagać, a za niecałe osiemnaście lat będzie wojna o władzę nad światem- wyszeptał podniecony Niall. Louis nie wiedział czy wierzyć blondynowi. Jednak to mogło okazać się prawdą. W końcu Louis został poważnie uszkodzony, a teraz czuł się naprawdę dobrze.
- Niall, mam pytanie. Czy wiesz co się stało z moimi rodzicami i siostrą?- Horan pokiwał głową.
- Po paru dniach policja do was przyszła i odkryła twoje zwłoki. Ty pojechałeś do zakładu pogrzebowego skąd zabrał się Luigi, twoi rodzice zostali oskarżeni o trochę rzeczy i dostali dożywocie, a twoja siostra trafiła do rodziny zastępczej.
- Ile minęło od mojej śmierci?- Niall przez chwilę się zastanawiał.
- Tydzień- oznajmił co zszokowało Louis’a.
- W tydzień tyle się wydarzyło? No wiesz, taka szybka rozprawa, adopcja…
- Nie ma rzeczy niemożliwych- usłyszeli dorosły głos. Spojrzeli na drzwi i ujrzeli mężczyznę, około czterdziestki. – Witam, Louis. Jestem Luigi Siomons.
- Dzień dobry- powiedział niepewnie.- Czyli, że oni już mi nie zagrażają?
- Zgadza się- oznajmił Luigi. – Twojej siostrze również.
- Czy mógł bym ją zobaczyć?- zapytał z nadzieją. Luigi skinął głową.
- Ale z daleka. Wszyscy myślą, że leżysz w swoim grobie.
                                                          ***
Louis patrzył z bólem. Jego siostra właśnie była w ogrodzie ze swoją nową mamą, która traktowała ją jak królewnę. Co chwile przychodził również jej nowy ojciec, żeby sprawdzić „jak się mają jego królewny”.
Cieszył się, że jego siostra ma szansę na szczęście u boku rodziny, która ją kocha. Zazdrościł jej tego. To smutne, że będzie musiał się z nią rozstać. Ale tak będzie lepiej. Może Emily nigdy nie dowie się o swoim bracie, który kradł, żeby mała miała co jeść. Zamknął oczy.
- Kocham cię, Emily- szepnął i odszedł z nadzieją, że nigdy się nie spotkają.
                                                     ***
Z biegiem lat Louis zaprzyjaźnił się z Niall’em oraz Caine’m. Był posłuszny i wypełniał swoje obowiązki jak należy. Zakochał się nieszczęśliwie, ale ze szczęśliwym zakończeniem. No i spotkał Emily, ponownie. Wyrosła na piękną kobietę. Oboje dostali od losu szanse i z niej skorzystali. No bo grzechem by było nie skorzystać. 
-----------------------
Ostatni rozdział o Lou, przepraszam za fatalną końcówkę. Nn pojawi się do środy, bardzo was proszę o komentarze. PS. To ostatni wakacyjny rozdział :(

czwartek, 27 sierpnia 2015

Louis|Rozdział 1



 Rozdział dedykuję Sabinie Styles i Domi Nice za to, ze komentują każdy post.
Louis| Rozdział 1
- Wstawaj!- rozległ się krzyk matki. Louis prędko otworzył oczy. Kobieta stała nad nim i wpatrywała się w niego groźnie. – Ubieraj się i idź do sklepu!- rozkazała. Mały posłusznie wstał z łóżka i założył na siebie stare dresy ,brudną już koszulkę i za dużą bluzę. To jedyne co mógł nosić. Jego ojciec był śmieciarzem, matka nie pracowała i w dodatku musiała teraz wychowywać jego niedawno narodzoną siostrę Emily i cała czwórką mieszkali w obskurnym mieszkanku i ledwo byli w stanie zapłacić za czynsz. Jeśli chodzi o wypady Louis’a do sklepu… Chłopiec nigdy nie płacił. Zawsze udało mu się coś wynieść i nie zostać przyłapanym. Liczył, że i tym razem to mu się uda. Ostatnie co usłyszał kiedy wychodził to płacz Em. Szkoda było mu jej. Pewnie matka wyżyje się na niej,  tak jak wraz z ojcem robili to na nim. Nie mógł niestety nic z tym zrobić, miał tylko pięć lat i nikogo poza nimi. Sąsiedzi nawet jeśli coś słyszeli, widzieli lub podejrzewali nie starali się interweniować. Młody Tomlinson wybiegł z klatki i udał się do pobliskiego sklepu. Najpierw udał się po pieczywo. Bez problemu schował je pod kurtkę. Potem schował jeszcze trochę potrzebnych rzeczy i ruszył do wyjścia. Kiedy miał już opuścić teren przypomniało mu się o najważniejszym. Mleko dla małej. Wrócił się po nie. Kiedy sięgnął po nie i również schował je pod bluzę, ktoś złapał go za rękę. Przyłapał go sprzedawca.
- Niech pan mnie puści!- krzyknął mały. Przy próbie wyrwania się wypadło wszystko. Sprzedawca wściekły zaprowadził go do biura, a tam wezwał policje, która zabrała go na komisariat.
                                                            ***
Nie bał się tego sprzedawcy. Nie bał się policji ani konsekwencji, które poniesie od nich. Jedyne czego się bał to powrót do domu. Przekonywał policjantów, żeby nie pozwolili mu tam wrócić. Tamci nie wiedzieli czy mu wierzyć po tym co im powiedział, gdyż był mały rabusiem. Poprosili go o adres. Louis podał im go bez chwili namysłu. Obiecali, że odwiedzą go za parę dni i sprawdzą czy mówił prawdę. Mały modlił się, żeby to mama go odebrała. Pech chciał, że był to ojciec. Był o wiele brutalniejszy. Podziękował i zabrał syna do domu. Louis przygotował się na prawdziwe piekło. Gdy tylko przekroczyli próg, ociec rzucił nim o ścianę. Przez to zaczęła płakać Emily.
- Zamknij się!- warknął i wrócił do chłopca, który również zaczął płakać- Po chuj beczysz, gnojku!
- Ja nie chciałem- wychlipał. Został spoliczkowany, tym razem przez rodzicielkę.
- Gówno nas to obchodzi- ojciec zdjął pas i zaczął go lać. Louis zaczął się wydzierać na całą kamienicę.
- Proszę, przestań!- ale on nie przestawał. Matka go dopingowała. Louis czuł, że uchodzi z niego życie. Że czuje tylko ból. Nie mógł nic zrobić. Leżał i przyjmował ciosy. I krzyczał. Krzyczał dopóki nie stracił przytomności. Ale nawet po tym jego ojciec go bił. Już chwilę później Louis był martwy.
 ------------------
No to pora na Louis'a.  Co sądzicie? Rozdział może byłby dłuższy gdyby było więcej komentarzy, no ale cóż.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Harry|Rozdział 2



Rozdział dedykuję Sabinie Styles za wspaniały zwiastun, który znajdziecie w prawym górnym rogu :)
Rozdział 2
 Harry myślał, że pierwsze dwa lata jego życia były ciężkie. Mylił się, ponieważ późniejsze lata wcale nie były lekkie. Na szczęście jak na swój wiek umiał bardzo dużo. Tak, więc kiedy Portland dopiero budziło się on udał się do portu. Tam wsiadł na pierwszy lepszy statek i popłynął na Long Island. Zagościł tam na kolejne pięć lat włócząc się od domu do domu, od piwnicy do piwnicy, od sierocińca do sierocińca. Nigdy nie zostawał na dłużej niż miesiąc. Wszyscy się bali małego chłopca, chociaż tak naprawdę nie mógł ich skrzywdzić. Przynajmniej na razie. Po powrocie spotkał Nathaniel'a, dorosłego mężczyznę. Ten wyjaśnił młodemu czym się stał. Harry nie zbyt się zdziwił wiadomością, że był aniołem ciemności. Fakt go bardzo ucieszył, ponieważ potwierdzone było, że był lepszy niż inni. Nathaniel przedstawił mi garstkę osób, które również były aniołami. Okazało się, że liczba z każdym dniem się powiększała. Harry dostał zadanie, żeby wybrać sobie towarzysza i wraz z nim namierzać nowych i przysyłać ich do mężczyzny. Mały po krótkim namyśle postanowił wyróżnić mulata, na oko w jego wieku. Na początku byli dla siebie opryskliwi, ale z czasem Harry zyskał lojalność Zayn'a. Zresztą nie tylko jego. Wiele aniołów wolało jego niż stukniętego Nathaniel'a. Kiedy Harry miał dziewięć lat postanowił w końcu zemścić się na matce i Josh'u. Jego szef podsunął mu pomysł. Anioły mogły pokazać ludziom swoją duszę (99% tego nie robiła ) co prowadziło do śmierci gdyż anioł był istotą boską. Matkę zabił jako pierwszą i w dość bezbolesny sposób. Josh'a najpierw skatował.  Dopiero później to zabił.  W rezultacie to co zostało z ich ciał śniło się ludziom po nocach w najgorszych koszmarach. Przez kolejne lata wykonywał sumiennie swoją robotę . W wieku 11 lat znalazł nowego towarzysza (przyjaciel to żeby mocne słowo). Chłopiec o imieniu Liam od początku był bezgranicznie wierny Styles'owi.  Cztery lata później cała trójka przyczyniła się do obalenia rządów Nathaniel'a. Tak oto 15-letni Harry stał się przywódcą. Nikt mu się nie stawiał i wszyscy sumiennie wykonywali jego polecenia i tworzyli jedna, wielką wspólnotę ciemności której Nathaniel nie potrafił utrzymać. 
Jeśli chodzi o kobiety w życiu Harry'ego było ich bardzo dużo,  95% tylko na jedną noc. Głębsze relacje? Dolly była dla niego jak siostra i tylko raz wylądował z nią w łóżku,  a  potem dalej pozostali w relacji. Z Laylą nie sypiał, ale umawiał się z nią.  Oczywiście nie dlatego, że mu się podobała  ( bo gdyby tak było poszli by do łóżka ) tylko ze względu na jej przyjaźń z Dianą. W jego życiu były jeszcze dwie inne: Bella i Diana. Bella była taka jak on, choć czasami znalazła się w niej cząstka dobra, która wynikała  z przyjaźni z jego największym wrogiem i jednocześnie przedstawicielem światła Caine'm.  Fakt ten często prowadził do konfrontacji, które z  czasem zaczęły wykańczać dziewczynę. Jej trudna sytuacja niczego nie ułatwiła i Bella popełniła samobójstwo. Śmierć dziewczyny pozostawiła sercu Harry'ego pustkę. Było to dziwne gdyż był pewny , że jej nie kochał. W końcu anioł ciemności nie był zdolny do miłości a zwłaszcza do człowieka. Zrozumiał,  że sie mylił,  Dwa lata później kiedy spotkał Dianę. Ona zmieniła cały jego świat.  Z resztą nie tylko jego. Ona zmieniła wszystko i wszystkich. Sądził, że to jedyna osoba, którą kocha i świata poza nią nic nie widzi. Problem pojawił się gdy zmartwychwstała   Bella. Harry odstąpił anielicę Caine'owi a sam pobrał się z Bellą. Potem tego żałował i żył w rozdwojeniu. Nie wiedział co dalej robić. Miał ułożone życie a nadal pragnął czegoś innego. Nie mógł podjąć najtrudnieszej decyzji w swoim życiu : rodzina czy Diana. Los , a także bardzo odległa przeszłość zdecydowały same za niego. No bo jak to mówią :  gdyby naprawdę  kochał tą pierwszą, nie pokochał by tej drugiej.
---------------------
Przepraszam za zespucie tego rozdziału , ale nie miałam dobrych warunków.nn  do czw, proszę o komy i to był ostatni rozdział O Harrym ' u

środa, 19 sierpnia 2015

Harry|Rozdział 1





Harry|Rozdział 1
Dla Anne to miał być kolejny dzień w klubie go go. Wstała o piętnastej, po ciężkiej nocnej robocie cała obolała. Udała się pod prysznic, a po skończonej czynności ubrała się ( w skąpy strój). Klub znajdował się 3 minuty od willi, w której mieszkała z innymi prostytutkami i ich szefem, Josh’em. Kiedy zeszła do jadalni, stół był nakryty i większość pracownic zajmowała swoje miejsce. Anne miała miejsce po prawej stronie Josh’a, ponieważ była jego ulubienicą. Mężczyzna posłał jej promienny uśmiech i poklepał ją po głowie, kiedy ta zajęła miejsce.
- Dobrze się wczoraj spisałaś, malutka. Dzięki tobie dziś przyjdzie do nas jakiś bogacz i zażyczył sobie właśnie ciebie. Proszę, wypij sobie soczek- podał jej szklankę z pomarańczową cieczą. Ona, ani pozostałe dziewczyny nie wiedziały co w tym soku jest. Przez proszek, który Josh tam dodawał dziewczyny z dnia na dzień zapominały swoją przeszłość i podporządkowywały się mu. Anne duszkiem opróżniła szklankę. Znów poczuła się lekko otępiała. Jednak co noc była świadoma, że musi dać z siebie wszystko. Gdyby nie robiła tego co robi tak dobrze skończyła by jako dziwka na ulicy bądź „tirówka”. Wiedziała jak kończą te dziewczyny. Jedna zostają zgwałcone( owszem, chcą odbyć stosunek, ale za opłatą i to w motelowym łóżku, albo chociaż na tylnym siedzeniu w samochodzie), drugie porywane i wywożone nie wiadomo gdzie, a jeszcze inne zostają zamordowane.
Morderstwo- to takie odrażające słowo.
Skończyło posiłek dosyć szybko. Wstała od stołu i dała całusa w policzek Josh’owi.
- Pójdę się przygotować na wieczór. Jaka kwota wchodzi w grę?- zapytała.
- 10 tysięcy dolarów, malutka- Anne o mało co nie zadławiła się własną śliną. Dziesięć tysięcy dolarów za jedną noc? Nigdy chyba nie zsumowali przez jedną noc, a ona jednym stosunkiem mogła tyle zarobić?
- Kim jest ten mężczyzna? – Josh wziął jakąś kartkę.
- Nathaniel Buzolic, pewnie koło trzydziestki, podobno ma swoją organizację. Trudno znaleźć cokolwiek na jego temat. Ale skoro chce zapłacić nam tyle.. No cóż, klient nasz pan.
- Czy ma jakieś specjalne wymagania?- Josh pokręcił głową.
- Po prostu wziął apartament na szczycie klubu i powiedział ile mi zapłaci. Reszta jest w twoich rączkach malutka. – Anne skinęła głową i udała się do swojego pokoju. Pierwsze co zrobiła to zażycie tabletek antykoncepcyjnych. Sok, tabletki i dyscyplina to były trzy najważniejsze zasady panujące i w willi i w klubie. Po zażyciu otworzyła swoją szafę. Po przejrzeniu swoich stroi postanowiła przyodziać czarny gorset, stringi, pończochy i szpilki. Swoje czarne kręcone włosy upięła po bokach, a reszta swobodnie opadała na plecy. Potem otworzyła swoją kosmetyczkę. Kosmetyki w tych czasach trudno było zdobyć, a zwłaszcza tak drogie i znane. Dla Josh’a to nie było kłopotu. Spryt, pieniądze i dziewczyny potrafią zdziałać naprawdę dużo. Usta pomalowała na czerwono, taki sam kolor wybrała cienie do powiek, zrobiła grube kreski kredką i przejechała po rzęsach tuszem. Po zakończeniu metamorfozy, wzięła się za obmyślanie scenariusza na dzisiejszy wieczór. W głowie miała tysiące pomysłów jak miała zadowolić klienta i postanowiła wybrać zarazem te skuteczne jak i rzadko spotykane u innych dziewczyn. Do odjazdu busa pozostała niecała godzina. Anne usiadła i zaczęła odliczanie do wielkiej nocy.
                                                                ***
Apartament był wielkim pokojem o czerwono czarnych ścianach, wielkim łóżku w kształcie serca, rurze na środku pokoju i jacuzzi . Na jednej ze ścian było pełno rekwizytów, a na małym stoliczku w rogu pokoju studził się szampan. Anne stała w oknie i patrzyła na Portland nocą. To było naprawdę ładne miasto. Do pokoju ktoś wszedł. Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę. Bardzo przystojnego, że aż kolana się pod nią ugięły.
- Pan Buzolic?- wydusiła z siebie. Obrzucił ją spojrzeniem od stóp do głów na co ona się zaczerwieniła.  
- Tak to ja. Ty za pewne jesteś Anne?- zapytał. Skinęła głową.- Myślałem, że jesteś lepsza niż wszystkie, ale oczywiście musiałaś się odstawić jak typowa kurwa- odparł z kpiną. Zabolały ją jego słowa. Zawsze miała głęboko w dupie co klienci o niej mówili i puszczała ich uwagi mimo uszu, ale ten mężczyzna był inny. Miał coś w sobie.
- Niech pan usiądzie, a ja zaczną naszą nocną przygodę- miała nadzieję, że nie usłyszał jak głos jej się łamie. Poczuła złość na siebie. W głowie ustaliła, że powie to seksownie i z lekką chrypką. Mężczyzna wywrócił oczami.
- Nie mam czasu na to. Rozbierz się i połóż na łóżko- Anne poczuła się urażona. O co mu chodziło? Mężczyzna odwrócił się do niej plecami i zaczął się rozbierać. Uczyniła to samo. Kiedy został jej już tylko gorset odważyła się zapytać:
- Skoro chcesz tylko zwykły seks to czemu nie wziąłeś zwykłego pokoju?- pozbyła się gorsetu i dokończyła jego polecenia, kładąc się na łóżku. On też już skończył się rozbierać. Oboje nawzajem zmierzyli się. Anne była w szoku. Jego ciało było idealne w każdym calu. Mogła by oglądać go nago godzinami. On jednak chyba nie  był zadowolony z tego co zobaczył, co znów zszokowało Anne. Na ogół klienci komplementowali jej ciało gdyż miała krągłości sporych rozmiarów, a mimo to była szczupła.
- Chcę żeby mój syn został spłodzony w godnych warunkach. Nie żeby apartament w burdelu był godny, ale lepsze to niż obskurny pokój.- Anne była zbita z tropu. Jednak zanim zdążyła zapytać, on zaczął swoje. Poczuła się jak w siódmym niebie. Mimo, że Nathaniel nie okazywał nic przy tym, był strasznie oschły to ona czuła się jakby naprawdę ktoś ją kochał. Niestety mężczyzna załatwił to co chciał w parę minut. Po skończeniu podszedł do swoich ubrań i znów je przyodział. Anne nie wiedziała co ma robić. Błagać go o więcej? Mężczyzna podszedł do nie i podał jej teczkę. W środku było dużo pieniędzy.  
- Obiecane 10 tysięcy. Posiedź tu sobie, odpocznij za dobrą robotę, wypij szampana, rób co chcesz. I uprzedzam, jeśli nie wydasz go na świat żywego znajdę cię i zabiję. Urodzisz go bez żadnych przeciwwskazań , a potem rób co chcesz.
- O czym ty mówisz?- udało jej się w końcu powiedzieć.
- Dowiesz się w swoim czasie- pocałował ją przelotnie i opuścił pokój. Już nigdy go nie widziała.
                                                          ***
Dwa miesiące później okazało się, że jest w ciąży.  Josh na początku był wściekły i nie mógł zrozumieć jak do tego doszło skoro pilnował zażywania tabletek. Nie wiedział co miał zrobić z Anne, ale po paru dniach w końcu wpadł na pomysł. Uznał, że wielu mężczyzn podniecają ciężarne i Anne nie musi przerywać pracy, a jak urodzi to dziecko się odda. Kobieta liczyła, że pomysł nie wypali, ale się pomyliła. Było wielu chętnych, bardzo wielu i przez to Josh postanowił zapłodnić jeszcze dwie inne dziewczyny. Przez ciąże dziewczyny miały jaśniejsze umysły i Josh dawał im więcej soku przez co wykonywały wszystko co im się kazało. Anne z trudem zniosła ten okres swojego życia. Brzuch stawał się coraz większy i większy, tak samo jak jej piersi, a ona nie mogła zrezygnować ze swojego życia. O dziewiętnastej szła do klubu i wracała dopiero o piątej rano, mając tylko przerwę na siku i wymioty. W lutym przyszedł na świat jej syn, Harry. Poród nie należał do najłatwiejszych. Nie pojechała do normalnego szpitala. Urodziła w piwnicy willi, a przy porodzie był Josh, Stacey i Mini, dwie białe tlenione blondynki, które nocą pracowały na ulicy, a za dnia chodziły za Josh’em i spełniały jego zachcianki. Mężczyzna nic nie robił, siedział, pił piwo i nagrywał jej poród, żeby później móc na nim zarobić. Te kretynki wzięły się za wyciągnięcie dziecka i o mało co go nie udusiły. Harry w końcu trafił do rąk matki. Anne od razu go nakarmiła. Kiedy mały jadł ona mu się przyglądała. Miał coś z ojca, ale i z niej. Był bardzo przystojny jak na noworodka. I taki poważny. Gdy skończyła, Josh odebrał od niej chłopca, a ją samą wysłał do klubu gdzie musiała znowu dawać dupy. Kiedy urodziła dostała jasności umysłu i postanowiła, że chce odejść i wychować syna. Zakomunikowała to Josh’owi następnego ranka. Ten ją zbił, zgwałcił i znów nafaszerował narkotykami. Anne znów była marionetką.
                                                       ***
Tamte dwie dziewczyny urodziły niedługo później i ich dzieci bez problemu udało się sprzedać. Z Harry’m było inaczej. Nikt go nie chciał nie wiadomo dlaczego. Był piękny. Miał duże zielone oczy, ciemne loczki, dołeczki i kiedy zdarzyło mu się uśmiechnąć każda kobieta była jego. Anne uważała, że ludzie boją się go. Harry na ogół był bardzo poważny. Był dopiero małym dzieckiem, ale czasami ją samą przerażał. Josh był wkurzony. Nie chciał oddać go za darmo, ale po jakimś czasie w końcu się na to zdecydował. Niestety chłopiec zawsze jakimś cudem zdołał wrócić do domu, jakby był w stanie powiedzieć ludziom gdzie mają go odwieźć. Po dwóch latach niepowodzeń Josh postanowił to skończyć. Pojechali nad staw, wcześnie rano, w miejsce gdzie nikogo nie było. Związali kończyny chłopca i zakleili mu usta. Harry się nie wyrywał. Z uwagą patrzył na to co robią. Dodatkowo na jego szyi powiesili łańcuch, a w kieszeniach upchali kamienie. Anne zanim wrzuciła syna do wody wyszeptała mu do ucha: „ To najlepsze co mogło ci się w życiu przydarzyć, syneczku” i chłopiec wleciał do wody, natychmiast schodząc na samo dno. Josh i Anne pojechali do wilii odespać, a Harry leżał na dnie kolejne parę godzin. Przez chwilę był martwy, ale potem zobaczył światło i ciemność. Ciemność o wiele bardziej mu się podobała, więc postanowił wybrać ją. Potem wypłynął na powierzchnię. Udało mu się wydostać na brzeg i rozwiązać. Miał dwa lata i już dużo wiedział. Postanowił uciec z tego okropnego miasta, ale za parę lat wrócić i pomścić mamusię i tego złego pana. 
-----------------------
Trochę dziwnie mi się pisało ten rozdział, ale i tak jestem z niego zadowolona . Co wy sądzicie? Bardzo was proszę o komy, nn do soboty