wtorek, 11 sierpnia 2015

Caine|Rozdział 2





Rozdział 2
Caine’a  obudziły krzyki. Otworzył leniwie oczy i zorientował się, że nie spał w swoim pokoju. Ten pokój był cały biały z elementami błękitu. Kiedy jego brat zauważył, że jego młodszy braciszek obudził się, rzucił się na niego i mocno przytulił.
- Ty żyjesz- wyszeptał, a po chwili Caine poczuł na swoim policzku łzy. Czy to było możliwe, że jego starszy brat płakał z jego powodu? Przecież Kellin rzadko kiedy płakał.
- Co się stało?- zapytał Caine. Kellin oderwał się od niego i popatrzył na brata z niepokojem.
- Potrąciła cię ciężarówka. Wszyscy myśleli, że nie przeżyjesz tego. Twoje ciało było zmasakrowane, było tyle krwi… Az resztą co ja się dziwię? W końcu jesteś moim bratem, wiadome było, że się wyliżesz- starszy uśmiechnął się słabo, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Chciał, żeby jego brat jak najspokojniej przyjął wiadomość, że prawie umarł i nie miał później żadnych traum. Miał dopiero siedem lat, miał całe życie przed sobą. Usłyszeli krzyk ich matki.
- Co się dzieje?- Kellin odwrócił wzrok.
- Lekarze upierają się, że powinieneś porozmawiać z psychologiem, ale rodzice kategorycznie są temu przeciwni.
- To oznacza, że mam coś z głową?- zapytał smutno Caine. Był pewny, że wszystko z nim w porządku.  
- To nie tak… Zawsze po wypadkach, a zwłaszcza po tak ciężkich jaki ty miałeś, psycholog musi z tobą pogadać, żeby upewnić się, że nie wpadłeś w jakąś traumę czy coś w ten deseń.
- Twój brat ma całkowitą rację- odezwał się głos w drzwiach. Młodzi Turner’owie odwrócili się do tajemniczej osoby. Był to mężczyzna w granicach czterdziestu lat- Luigi Simons, psycholog, miło mi- przedstawił się i podał dłoń Kellin’owi. Ten lekko zażenowany odpowiedział na gest. Luigi nie podał ręki Caine’owi. Zauważył zawiedzioną minę chłopca- Tobie też bym podał rękę, ale jedna jest złamana, a druga mocno obita- chłopiec po raz pierwszy od kąt się wybudził postanowił przyjrzeć się stanu swojego ciała. Luigi miał rację. Obie ręce były zmasakrowane i podłączone do dziwnych urządzeń. Zobaczył też, że jego obie nogi są w gipsie od stóp aż po uda. – Czy mógłbym cię prosić o chwilę prywatności? Sądzę, że twój brat czułby się korzystniej- Kellin popatrzył na brata i wstał.
- Jakbyś czegoś potrzebował to wiesz gdzie mnie szukać- oznajmił i opuścił salę. Caine spojrzał lekko zdenerwowany na mężczyznę.
- To dobry brat, prawda?- malec pokiwał głową czego potem pożałował. Poczuł straszliwy ból.- Muszę ci przyznać, że nie powiedziałem do końca prawdy- Caine zmarszczył brwi.
- Na jaki temat, proszę pana?- Luigi przysiadł na krześle, które przed chwilą zajmował Kellin.
- Jestem psychologiem, ale to nie w tej sprawie do ciebie przyszedłem. Czy miałeś może jakiś dziwny sen?- Caine próbował sobie przypomnieć. Zastanawiał się czy powiedzieć temu panu prawdę. A jeśli uznałby go za jakiegoś wariata? Caine nie chciał wylądować w psychiatryku. – Śmiało, nie będę cię oceniać.
- Yyy- wydukał chłopiec- Nie licząc trochę światła i dziwnych głosów, to nie. – Luigi spojrzał na niego zaciekawiony.
- Co mówiły te głosy?
- „Wybierz światło” i „wybierz ciemność”.
- A co wybrałeś? – Caine odwrócił wzrok.
- Światło- powiedział. Mężczyzna zaśmiał się co wywołało zainteresowanie Caine’a. „A może to on jest wariatem?” pomyślał.
- Cieszę się, że wybrałeś światło. Dobrze będzie mieć tak dzielnego chłopca jak ty w naszej drużynie.
- O czym pan mówi?- zapytał, przerażony już Caine. Czy gdyby zawołał brata ten by zdążył tu przybiec i go ochronić?
- Od dzisiaj jesteś aniołem, Caine. Jest podział na dwie strony: światło i ciemność. Za jedenaście lat będzie wojna o przejęcia władzy nad światem, a do tego czasu zastępy zbierają ludzi. Ty opowiedziałeś się za światłem, więc i dla światła będziesz walczyć- Caine pokręcił głową. Nie chciał walczyć. Wojny były dla niego głupie. Czy mógł się jeszcze wycofać?
- A co jeśli powiem nie?
- Już dokonałeś wyboru, Caine. Mogłeś nic nie wybierać i stać się…- urwał gwałtownie i odwrócił wzrok.
- Stać się czym, proszę pana?- zamknął oczy.
- Nazywają ich obłąkanymi. To okropne stworzenia. Jedne z niewielu sposobów na twoją śmierć. – przełknął ślinę.
- Czy one będę mnie ścigać?- pokręcił głową.
- Szczerze w to wątpię. To wyjątkowo głupie stworzenia.- uśmiechnął się do Caine’a. – Myślę, że trochę wstrząsnąłem twoim życiem?
- Tak, proszę pana. Mogę zadać panu pytanie?- Luigi skinął głową- Czemu dostałem taką szansę?- westchnął.
- Dużo osób zadaje to pytanie, ale tak naprawdę nikt nie zna na nie odpowiedzi. Myślę, że służyliśmy kiedyś w niebie i strącono nas stamtąd. Ale to tylko domysły- Luigi wstał.- Nie będę cię na razie zamęczał. Wrócę jak będziesz już zdrowy. Proszę cię Caine, żebyś to zachował dla siebie. Nie wolno nam zdradzić naszego sekretu. Jasne?
- Jak słońce- odparł malec. Luigi posłał mu ostatni uśmiech.
- Do widzenia, Caine.
- Do widzenia, proszę pana- i mężczyzna wyszedł.
---------------
I jak się podoba? Nn pojawi się do soboty, wtedy będzie ostatni rozdział z Caine'm, bardzo was proszę o komentarze i napiszcie kogo byście chciały następnego (poza Dianą)

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny!
    Co do następnej osoby, to nie mogę się zdecydować :)

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Może następny Harry? :)

    OdpowiedzUsuń