Rozdział 2
Caine’a obudziły krzyki. Otworzył leniwie oczy i
zorientował się, że nie spał w swoim pokoju. Ten pokój był cały biały z
elementami błękitu. Kiedy jego brat zauważył, że jego młodszy braciszek obudził
się, rzucił się na niego i mocno przytulił.
- Ty żyjesz- wyszeptał, a po chwili Caine
poczuł na swoim policzku łzy. Czy to było możliwe, że jego starszy brat płakał
z jego powodu? Przecież Kellin rzadko kiedy płakał.
- Co się stało?- zapytał Caine. Kellin oderwał
się od niego i popatrzył na brata z niepokojem.
- Potrąciła cię ciężarówka. Wszyscy myśleli,
że nie przeżyjesz tego. Twoje ciało było zmasakrowane, było tyle krwi… Az
resztą co ja się dziwię? W końcu jesteś moim bratem, wiadome było, że się
wyliżesz- starszy uśmiechnął się słabo, chociaż wcale nie było mu do śmiechu.
Chciał, żeby jego brat jak najspokojniej przyjął wiadomość, że prawie umarł i
nie miał później żadnych traum. Miał dopiero siedem lat, miał całe życie przed
sobą. Usłyszeli krzyk ich matki.
- Co się dzieje?- Kellin odwrócił wzrok.
- Lekarze upierają się, że powinieneś
porozmawiać z psychologiem, ale rodzice kategorycznie są temu przeciwni.
- To oznacza, że mam coś z głową?- zapytał
smutno Caine. Był pewny, że wszystko z nim w porządku.
- To nie tak… Zawsze po wypadkach, a zwłaszcza
po tak ciężkich jaki ty miałeś, psycholog musi z tobą pogadać, żeby upewnić
się, że nie wpadłeś w jakąś traumę czy coś w ten deseń.
- Twój brat ma całkowitą rację- odezwał się
głos w drzwiach. Młodzi Turner’owie odwrócili się do tajemniczej osoby. Był to
mężczyzna w granicach czterdziestu lat- Luigi Simons, psycholog, miło mi-
przedstawił się i podał dłoń Kellin’owi. Ten lekko zażenowany odpowiedział na
gest. Luigi nie podał ręki Caine’owi. Zauważył zawiedzioną minę chłopca- Tobie
też bym podał rękę, ale jedna jest złamana, a druga mocno obita- chłopiec po
raz pierwszy od kąt się wybudził postanowił przyjrzeć się stanu swojego ciała.
Luigi miał rację. Obie ręce były zmasakrowane i podłączone do dziwnych urządzeń.
Zobaczył też, że jego obie nogi są w gipsie od stóp aż po uda. – Czy mógłbym
cię prosić o chwilę prywatności? Sądzę, że twój brat czułby się korzystniej-
Kellin popatrzył na brata i wstał.
- Jakbyś czegoś potrzebował to wiesz gdzie
mnie szukać- oznajmił i opuścił salę. Caine spojrzał lekko zdenerwowany na
mężczyznę.
- To dobry brat, prawda?- malec pokiwał głową
czego potem pożałował. Poczuł straszliwy ból.- Muszę ci przyznać, że nie
powiedziałem do końca prawdy- Caine zmarszczył brwi.
- Na jaki temat, proszę pana?- Luigi przysiadł
na krześle, które przed chwilą zajmował Kellin.
- Jestem psychologiem, ale to nie w tej
sprawie do ciebie przyszedłem. Czy miałeś może jakiś dziwny sen?- Caine próbował
sobie przypomnieć. Zastanawiał się czy powiedzieć temu panu prawdę. A jeśli
uznałby go za jakiegoś wariata? Caine nie chciał wylądować w psychiatryku. –
Śmiało, nie będę cię oceniać.
- Yyy- wydukał chłopiec- Nie licząc trochę
światła i dziwnych głosów, to nie. – Luigi spojrzał na niego zaciekawiony.
- Co mówiły te głosy?
- „Wybierz światło” i „wybierz ciemność”.
- A co wybrałeś? – Caine odwrócił wzrok.
- Światło- powiedział. Mężczyzna zaśmiał się
co wywołało zainteresowanie Caine’a. „A może to on jest wariatem?” pomyślał.
- Cieszę się, że wybrałeś światło. Dobrze
będzie mieć tak dzielnego chłopca jak ty w naszej drużynie.
- O czym pan mówi?- zapytał, przerażony już
Caine. Czy gdyby zawołał brata ten by zdążył tu przybiec i go ochronić?
- Od dzisiaj jesteś aniołem, Caine. Jest
podział na dwie strony: światło i ciemność. Za jedenaście lat będzie wojna o
przejęcia władzy nad światem, a do tego czasu zastępy zbierają ludzi. Ty
opowiedziałeś się za światłem, więc i dla światła będziesz walczyć- Caine
pokręcił głową. Nie chciał walczyć. Wojny były dla niego głupie. Czy mógł się
jeszcze wycofać?
- A co jeśli powiem nie?
- Już dokonałeś wyboru, Caine. Mogłeś nic nie
wybierać i stać się…- urwał gwałtownie i odwrócił wzrok.
- Stać się czym, proszę pana?- zamknął oczy.
- Nazywają ich obłąkanymi. To okropne
stworzenia. Jedne z niewielu sposobów na twoją śmierć. – przełknął ślinę.
- Czy one będę mnie ścigać?- pokręcił głową.
- Szczerze w to wątpię. To wyjątkowo głupie
stworzenia.- uśmiechnął się do Caine’a. – Myślę, że trochę wstrząsnąłem twoim
życiem?
- Tak, proszę pana. Mogę zadać panu pytanie?-
Luigi skinął głową- Czemu dostałem taką szansę?- westchnął.
- Dużo osób zadaje to pytanie, ale tak
naprawdę nikt nie zna na nie odpowiedzi. Myślę, że służyliśmy kiedyś w niebie i
strącono nas stamtąd. Ale to tylko domysły- Luigi wstał.- Nie będę cię na razie
zamęczał. Wrócę jak będziesz już zdrowy. Proszę cię Caine, żebyś to zachował
dla siebie. Nie wolno nam zdradzić naszego sekretu. Jasne?
- Jak słońce- odparł malec. Luigi posłał mu
ostatni uśmiech.
- Do widzenia, Caine.
- Do widzenia, proszę pana- i mężczyzna
wyszedł.
---------------I jak się podoba? Nn pojawi się do soboty, wtedy będzie ostatni rozdział z Caine'm, bardzo was proszę o komentarze i napiszcie kogo byście chciały następnego (poza Dianą)
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńCo do następnej osoby, to nie mogę się zdecydować :)
Dominika
Genialne! Może następny Harry? :)
OdpowiedzUsuń