czwartek, 27 sierpnia 2015

Louis|Rozdział 1



 Rozdział dedykuję Sabinie Styles i Domi Nice za to, ze komentują każdy post.
Louis| Rozdział 1
- Wstawaj!- rozległ się krzyk matki. Louis prędko otworzył oczy. Kobieta stała nad nim i wpatrywała się w niego groźnie. – Ubieraj się i idź do sklepu!- rozkazała. Mały posłusznie wstał z łóżka i założył na siebie stare dresy ,brudną już koszulkę i za dużą bluzę. To jedyne co mógł nosić. Jego ojciec był śmieciarzem, matka nie pracowała i w dodatku musiała teraz wychowywać jego niedawno narodzoną siostrę Emily i cała czwórką mieszkali w obskurnym mieszkanku i ledwo byli w stanie zapłacić za czynsz. Jeśli chodzi o wypady Louis’a do sklepu… Chłopiec nigdy nie płacił. Zawsze udało mu się coś wynieść i nie zostać przyłapanym. Liczył, że i tym razem to mu się uda. Ostatnie co usłyszał kiedy wychodził to płacz Em. Szkoda było mu jej. Pewnie matka wyżyje się na niej,  tak jak wraz z ojcem robili to na nim. Nie mógł niestety nic z tym zrobić, miał tylko pięć lat i nikogo poza nimi. Sąsiedzi nawet jeśli coś słyszeli, widzieli lub podejrzewali nie starali się interweniować. Młody Tomlinson wybiegł z klatki i udał się do pobliskiego sklepu. Najpierw udał się po pieczywo. Bez problemu schował je pod kurtkę. Potem schował jeszcze trochę potrzebnych rzeczy i ruszył do wyjścia. Kiedy miał już opuścić teren przypomniało mu się o najważniejszym. Mleko dla małej. Wrócił się po nie. Kiedy sięgnął po nie i również schował je pod bluzę, ktoś złapał go za rękę. Przyłapał go sprzedawca.
- Niech pan mnie puści!- krzyknął mały. Przy próbie wyrwania się wypadło wszystko. Sprzedawca wściekły zaprowadził go do biura, a tam wezwał policje, która zabrała go na komisariat.
                                                            ***
Nie bał się tego sprzedawcy. Nie bał się policji ani konsekwencji, które poniesie od nich. Jedyne czego się bał to powrót do domu. Przekonywał policjantów, żeby nie pozwolili mu tam wrócić. Tamci nie wiedzieli czy mu wierzyć po tym co im powiedział, gdyż był mały rabusiem. Poprosili go o adres. Louis podał im go bez chwili namysłu. Obiecali, że odwiedzą go za parę dni i sprawdzą czy mówił prawdę. Mały modlił się, żeby to mama go odebrała. Pech chciał, że był to ojciec. Był o wiele brutalniejszy. Podziękował i zabrał syna do domu. Louis przygotował się na prawdziwe piekło. Gdy tylko przekroczyli próg, ociec rzucił nim o ścianę. Przez to zaczęła płakać Emily.
- Zamknij się!- warknął i wrócił do chłopca, który również zaczął płakać- Po chuj beczysz, gnojku!
- Ja nie chciałem- wychlipał. Został spoliczkowany, tym razem przez rodzicielkę.
- Gówno nas to obchodzi- ojciec zdjął pas i zaczął go lać. Louis zaczął się wydzierać na całą kamienicę.
- Proszę, przestań!- ale on nie przestawał. Matka go dopingowała. Louis czuł, że uchodzi z niego życie. Że czuje tylko ból. Nie mógł nic zrobić. Leżał i przyjmował ciosy. I krzyczał. Krzyczał dopóki nie stracił przytomności. Ale nawet po tym jego ojciec go bił. Już chwilę później Louis był martwy.
 ------------------
No to pora na Louis'a.  Co sądzicie? Rozdział może byłby dłuższy gdyby było więcej komentarzy, no ale cóż.

3 komentarze:

  1. Dlaczego to takie krótkie ?:d
    Świetnie się zapowiada :)
    Czekam na następny weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi szkoda Lou :c Strasznie świetny rozdziela z niecierpliwością Czekam na nn i dziękuję za dedykacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się takiej historii Louisa. Biedaczek :(
    Dziękuję za dedykację :))

    Dominika

    OdpowiedzUsuń