Louis|
Rozdział 1
- Wstawaj!- rozległ się krzyk matki. Louis
prędko otworzył oczy. Kobieta stała nad nim i wpatrywała się w niego groźnie. –
Ubieraj się i idź do sklepu!- rozkazała. Mały posłusznie wstał z łóżka i
założył na siebie stare dresy ,brudną już koszulkę i za dużą bluzę. To jedyne
co mógł nosić. Jego ojciec był śmieciarzem, matka nie pracowała i w dodatku
musiała teraz wychowywać jego niedawno narodzoną siostrę Emily i cała czwórką
mieszkali w obskurnym mieszkanku i ledwo byli w stanie zapłacić za czynsz.
Jeśli chodzi o wypady Louis’a do sklepu… Chłopiec nigdy nie płacił. Zawsze
udało mu się coś wynieść i nie zostać przyłapanym. Liczył, że i tym razem to mu
się uda. Ostatnie co usłyszał kiedy wychodził to płacz Em. Szkoda było mu jej.
Pewnie matka wyżyje się na niej, tak jak
wraz z ojcem robili to na nim. Nie mógł niestety nic z tym zrobić, miał tylko
pięć lat i nikogo poza nimi. Sąsiedzi nawet jeśli coś słyszeli, widzieli lub
podejrzewali nie starali się interweniować. Młody Tomlinson wybiegł z klatki i
udał się do pobliskiego sklepu. Najpierw udał się po pieczywo. Bez problemu
schował je pod kurtkę. Potem schował jeszcze trochę potrzebnych rzeczy i ruszył
do wyjścia. Kiedy miał już opuścić teren przypomniało mu się o najważniejszym.
Mleko dla małej. Wrócił się po nie. Kiedy sięgnął po nie i również schował je
pod bluzę, ktoś złapał go za rękę. Przyłapał go sprzedawca.
- Niech pan mnie puści!- krzyknął mały. Przy
próbie wyrwania się wypadło wszystko. Sprzedawca wściekły zaprowadził go do
biura, a tam wezwał policje, która zabrała go na komisariat.
***
Nie bał się tego sprzedawcy. Nie bał się
policji ani konsekwencji, które poniesie od nich. Jedyne czego się bał to
powrót do domu. Przekonywał policjantów, żeby nie pozwolili mu tam wrócić.
Tamci nie wiedzieli czy mu wierzyć po tym co im powiedział, gdyż był mały
rabusiem. Poprosili go o adres. Louis podał im go bez chwili namysłu. Obiecali,
że odwiedzą go za parę dni i sprawdzą czy mówił prawdę. Mały modlił się, żeby
to mama go odebrała. Pech chciał, że był to ojciec. Był o wiele brutalniejszy.
Podziękował i zabrał syna do domu. Louis przygotował się na prawdziwe piekło.
Gdy tylko przekroczyli próg, ociec rzucił nim o ścianę. Przez to zaczęła płakać
Emily.
- Zamknij się!- warknął i wrócił do chłopca,
który również zaczął płakać- Po chuj beczysz, gnojku!
- Ja nie chciałem- wychlipał. Został
spoliczkowany, tym razem przez rodzicielkę.
- Gówno nas to obchodzi- ojciec zdjął pas i
zaczął go lać. Louis zaczął się wydzierać na całą kamienicę.
- Proszę, przestań!- ale on nie przestawał.
Matka go dopingowała. Louis czuł, że uchodzi z niego życie. Że czuje tylko ból.
Nie mógł nic zrobić. Leżał i przyjmował ciosy. I krzyczał. Krzyczał dopóki nie
stracił przytomności. Ale nawet po tym jego ojciec go bił. Już chwilę później
Louis był martwy.
------------------
No to pora na Louis'a. Co sądzicie? Rozdział może byłby dłuższy gdyby było więcej komentarzy, no ale cóż.
Dlaczego to takie krótkie ?:d
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada :)
Czekam na następny weny :)
Strasznie mi szkoda Lou :c Strasznie świetny rozdziela z niecierpliwością Czekam na nn i dziękuję za dedykacje :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiej historii Louisa. Biedaczek :(
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację :))
Dominika