Rozdział 2
Miłość i rodzina. Te dwie wartości to
najwspanialsze co w życiu spotkało Dianę Evans- Turner. Może jej początki nie
należały do najłatwiejszych. Jules Evans, człowiek, którego przez osiemnaście
lat uważała za ojca, okazał się tylko ojczymem, który zniszczył życie jej i jej
matce. Przez pierwsze osiem lat wyniszczał ją obojętnością, a kolejne 10
niewiedzą. Po tych wszystkich latach dowiedziała się, że jej biologicznym ojcem
jest Marshall Harrison. Owszem, od kąt go znała traktowała go ja ojca, ale
nigdy nie sądziła, że faktycznie nim jest. Czy miała żal o te lata kłamstw do
niego i matki? Miała, ale za dużo dla niej znaczyli, żeby się gniewać. Matka
była jedną z najważniejszych osób. Wychowała ją na dobrą osobę, znalazła dla
nich człowieka tak wspaniałego, że aż trudno było uwierzyć , że tacy ludzie
jeszcze istnieją i razem wydali na świat kolejnego potomka, brata Diany,
Kyle’a. Pamiętała dni w których odeszli. Matka zmarła na raka, niedługo po tym
jak dowiedziała się o swojej chorobie. Ojczym i brat, jak prawie wszyscy ludzie
zginęli 16 lipca w dzień jej urodzin i rozpoczęcie Apokalipsy. Przeżyła tylko
garstka. Ale Bóg jest miłosierny i w nagrodę cofnął czas, dając im szansę na
normalne życie bez cierpienia. Diana była mu za to niezmiernie wdzięczna.
Kolejne życie miało okazać się prostsze. Mama miała się rozstać z Jules’em,
Carren poznać Roger’a parę lat wcześniej, a w podobnym terminie urodzić Kyle’a,
a Diana miała na nowo poznać swoich przyjaciół i stworzyć szczęśliwy związek z
chłopakiem, którego kochała ponad życie. Caine Turner, jej miłość, ojciec
trójki jej dzieci, Ian’a, Rosaline i Melanie.
Był jeszcze Harry, który nie był jej obojętny,
ale on oddał życie dla sprawy. Liczyła, że trafił do nieba.
Kiedy wszystko miało się zmienić Tack, Dolly,
Cassie, Luke, Grace, Avril, Margaret, David, Nathalie, Layla, Niall, Luke, Yai,
Emily, Liam, Mike, Zayn, Louis, Calum, Bella, Ashton, Ashley, Caine, Rosaline,
Melanie, Ian, Astrid i ona stali na polanie. W oczach każdego z nich lśniły
łzy. To miał być dla nich równocześnie koniec jak i początek. Owszem, bali się
trochę, ale Diana wiedziała, że to najlepsze wyjście ze wszystkich. Tak, więc
kiedy czas cofał się, a każdy z nich powoli znikał powtarzał sobie: Wszystko
będzie dobrze.
---------------------
Przepraszam za zepsucie rozdziału, ale napisanie go było dla mnie trudne. Epilog i podziękowania w środę, bardzo was proszę o komentarze.
Ojej jaki kochany :) świetny!!
OdpowiedzUsuń