poniedziałek, 7 września 2015

Zayn|Rozdział 2





Rozdział 2
- Jeśli dobrze pójdzie za godzinę będziemy bogaci- oznajmił Harry z szerokim uśmiechem na co Liam i Zayn również się uśmiechnęli.
- Ja nie widzę innej opcji- powiedział pewny siebie Malik. Liam popatrzył z lekkim powątpiewaniem na przyjaciela. Czasami mógłby być mniej pewny siebie, bo to mogło go zgubić.
- Liam, bądź czujny i czekaj na nas. Ja i Zayn postaramy się to zrobić szybko- cała trójka założyła kominiarki. Plan nie był skomplikowany. Liam miał czekać w samochodzie i być gotowy w każdej chwili odjechać jak najprędzej. Styles i Malik mieli za zdanie wejść do banku, pogrozić, zgarnąć pieniądze i wrócić do auta. Dwójka wysiadła i ruszyła do drzwi. Nie mieli problemu z tym, że ktoś ich zauważył. Od razu pozbawili przytomności ochronę. Zayn chwycił jedną z kobiet i przystawił jej lufę do czoła.- Dawać pieniądze, inaczej ona zginie!- krzyknął Harry. Wszystkie pięć bankierek zaczęło od razu pakować pieniądze. Zayn nachylił się do uchu dziewczyny i szepnął:
- Wybrałaś zły dzień, kochanie- dziewczyna wzdrygnęła się co ucieszyło Malika. Strach innych sprawiał mu frajdę. Harry dał mu znać, że ma czego potrzeba i mogą się zbierać. Z niechęcią mulat rzucił kobietą o podłogę i ruszył z  przyjacielem w kierunku wyjścia. Wsiedli pospiesznie do vana i ruszyli.
                                                                ***
Zayn szedł ulicą popijając piwo. Zapuścił się w jedno z obskurniejszych dzielnic Portland, jednego, zimowego popołudnia. Czemu wybrał to miejsce? Sam nie wiedział. Po prostu poczuł silną potrzebę przyjścia tutaj, akurat teraz. Rozglądał się po obskurnych blokach i się brzydził. Nigdy nie miał rodziców, był wychowywany przez dziwnego człowieka, a i tak żył w o wiele lepszych warunkach. Ludzie to takie głupie istoty. Wystarczyło trochę pomyśleć i wykazać się sprytem. On tak robił i był milionerem i jednym z najbardziej szanowanych (jeśli oni mieli jakiś szacunek) aniołów ciemności. Zaczepiło go parę osób, prosząc o małą sumkę na jedzenie i picie. Patrzył na nich z pogardą i odchodził. Wiedział, że jedzenie i normalnego picia by nie kupili. Wszystko by poszło na alkohol. Szedł dalej, dopóki coś nie przykuło jego uwagi. A raczej ktoś. Louis Tomlinson we własnej osobie. Stał z grupką dzieci przed sierocińcem i rozdawał mi zabawki. Pierwsze co pomyślał Mail to to, że ma ochotę zwymiotować na tą dobroć. Ale z czasem jak stał i przyglądał się chłopakowi pomagającemu tym malcom i uczucie przeminęło, a na jego miejsce pojawiło się zafascynowanie. Na chwilę w jego głowie pojawiła się myśl, że Louis byłby wspaniałym ojcem. Jednak opamiętał się i tylko pokręcił głową zażenowany. Wyrzucił pustą już butelkę po kubła na śmieci i ruszył w przeciwnym kierunku. Po drodze podarował jednej kobiecie sto dolarów.
                                                               ***
- Wróciłem!- powiedział Zayn kiedy przekroczył próg własnego domu. Było już ciemno na dworze, podejrzewał, że jego syn, Calum już dawno śpi. Pomylił się w tej sprawie. Uświadomił mu to zmartwiony Louis. – Coś się stało?- mężczyzna westchnął.
- Powinieneś iść z nim porozmawiać, Zayn. Martwię się o niego- Zayn skinął głową na Lou i ruszył schodami na górę do pokoju ich sześcioletniego  syna. Właściwie Calum był biologicznym dzieckiem Zayn’a i surogatki, ale ona zrezygnowała z wychowywania młodego ( za drobną opłatą) i matczyne obowiązki przejął Tomlinson. Malik zapukał trzy razy i rozległo się cichutkie proszę. Calum leżał skulony na łóżku, szczelnie opatulony kołdrą. Nocna lampa dalej się paliła.
- Co jest mały?- zapytał syna i przysiadł obok niego. Młody patrzył na niego strasznie smutny.
- Znów miałem ten sen, tatusiu- mulat westchnął. Doskonale wiedział o który sen chodziło i ten fakt nie cieszył go.
- I Znów boisz się ciemności? – malec kiwnął głową. Malik położył się i przytulił Calum’a. – Opowiedz mi o tym jeszcze raz.
- Byłeś zły tatusiu. Miałeś wielkie czarne skrzydła i czarne oczy. Zabijałeś każdego człowieka. A potem zabiłeś tatę i się cieszyłeś. Kazałeś mi również takim być bo to moje przeznaczenie – wyjąkał. Zayn zamknął oczy.
- A wierzysz, że mógłbym się taki stać?- pokręcił głową- No właśnie. Staram się nie krzywdzić ludzi od dawna, Cal. I do tej pory mi to wychodzi i nie zamierzam tego zmieniać.- Calum odwrócił się przodem do ojca.
- Zabiłeś kogoś kiedyś?- zapytał. Zayn’owi przypomniała się desperacja matki kiedy odbierała sobie życie z jego powodu. Miał parę dni a pamiętał to jakby to wydarzyło się dokładni wczoraj. Oprócz niej przyszło mu na myśl jeszcze parę mniej ważnych osób oraz obłąkani, ale ich powinno się wykańczać.
- Nie i nie zamierzam- skłamał dla dobra ich dwójki- I mogę ci obiecać, że nigdy tego nie zrobię. A już na pewno nie zrobię tego twojemu tacie, ani oczywiście tobie.
- Tato?
- Tak?
- Czemu mam dwóch ojców, a nie mamę i tatę jak inni?- Malik uśmiechnął się lekko.
- A wolałbyś jakąś marudzącą babę zamiast mnie albo taty? Pewnie gdyby tu była mama miałbyś już brata i siostrę- Calum się skrzywił co rozbawiło Zayn’a. – No widzisz. Czy nie jest ci z nami dobrze?
- Oczywiście, ze jest. Kocham was obu- Malik przytulił do siebie syna.
- A my kochamy ciebie. To co, idziemy spać?- Cal pokiwał głową. Zayn odchylił się i zgasił lampkę- Dobranoc.
- Dobranoc tato- już parę minut później młodszy smacznie spał. Zayn jeszcze przez chwilę mu się przyglądał i rozmyślał nad swoim całym życiem. Zrozumiał, że od zakochania się w Louis’ie wszystko stało się lepsze. A od kąt maja Calum’a świat nie mógł wydawać się piękniejszy. 
-----------------------
I jak, podoba się? Nn pojawi się do piątku, proszę o komy ;p

3 komentarze:

  1. Czytam już od dawna (właściwie to od początku) i sądzę, że fajnie piszesz ;)
    Na początku nie mogłam nic zajarzyć, ale teraz już się trochę w tym wszystkim odnalazłam ;D
    Czekam na nn, weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku. Jaki on jest swietny!
    Chyba jeden z moich ulubionych.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Te přzeskoki w czasie są super! Bardzo mi się podobał <33

    OdpowiedzUsuń